Proszę ja Was, ten post jest tworzony przez szowinistyczną połowę naszej familii, czyli Jaqbka. :) nie uwierzycie jak Wam wszystkim powiem, że to już rok!!! odkąd bawiliśmy trochę mniej lub trochę bardziej (depends on quantity of 40% in your blood) na zamku w Międzylesiu. Z perspektywy tego roku, śmiem twierdzić, że trafił 'swój na swego' w pozytywnym tego słowa znaczeniu ;). Był to rok czasem ciężki dla Nas, ale dzięki temu wiemy, że jesteśmy dla siebie 'stworzeni' i jedno może na drugim polegać, a i sprowadzić na ziemie też czasem jest komu. ;P Silne motywowanie mojej małżonki, pozwoliło na zakończenie prawie, że porzuconej przez nią studenckiej sprawy. Osiągnąwszy założone przez Nas cele, mieliśmy drogę wolną do wyjazdu. I cóż teraz??
Jesteśmy na miejscu, mamy rocznicę ślubu obchodzoną we Fremantle i Sorento (spacerki, obiadek, diabelski młyn, maksimum zasłodzenia w czekolaterii, szampan itd). Możemy już napisać, że pracujemy i dodatkowo Paulina się uczy. Konsekwencjami jej nauki w 'Kaplanie' angielskiego są rady/ciekawostki/reguły, którymi się ze mną dzieli po powrocie z collegu, przy okazji rujnując moje względnie ułożone i dla wszystkich zrozumiałe zasady posługiwania się tym językiem... Zakładaliśmy, że spędzimy tu 3 lata, by uzyskać tzw PR, który jest prawie, że obywatelstwem. Czy nam sie to uda?? Na tą chwilę nie wiem. Chciałbym by tak było. Wiadomo, że początki są ciężkie, ale dwa miesiące minęły i wydaje mi się, że idzie ku lepszemu. Pozostaje mi tylko liczyć na to, że i Paulina, która na tą chwilę patrzy bardzo sceptycznie na te 3 lata poza Polską, przymknie oczy na niektóre rzeczy: m.in. pogodę (w szczególności deszcz padający w poziomie), a z drugiej zaś strony otworzy na paradoksalne sytuacje, które miały, mają i będą miały miejsce w Polsce. PS. Kochanie już idzie do wiosny jeszcze 2 tyg showersów... obiecuję ;* Póki co kilka fotek z 'obejścia' papierowej rocznicy. Pozdrawiamy!! Dodam tylko, że podczas tych dwóch miesięcy raz mnie tylko skusiło pociągnięcie dymka do piwka i nic ponad to... :)
Stojący tuż nieopodal Pauliny robotnicy mieli ubaw po pachy jak mi co chwilę, balony przed obiektyw wlatywały, utrudniając przy tym zrobienie ładnego zdjęcia.
Jak to ostatnio usłyszałem od uczestniczki zajęć z joginem śmiechu... "Lepszy banan na ustach, niż mars na czole"...
Not yellow but still submarine at 'the pit'
Od tego budynku się całe Perthkowo zaczęło.
@ Freo Ferris Wheel - na diabelskim młynie we Freo
Little Creatures Brewery - Browar "Małe Stwory"