Punktem startowym Naszej wyprawy do Australii została stolica Krecika
:) Sprawy lotniskowe załatwiliśmy bezboleśnie-nic nie trzeba było
przepakowywać, spakowaliśmy się wzorowo! Mała kawka i nadszedł czas
pożegnania z rodzicami. Nie obyło się oczywiście bez wzruszeń... ale jak
to mówią " Do odważnych świat należy". Tak jak Kuba czuł, że wraca do
swej "wymarzonej krainy" tak do mnie nie docierało kompletnie nic.
Miałam wrażenie, że jadę na kolejne, zwyczajne wakacje... ciut dalej niż
zazwyczaj :)
Podróż samolotem do Dubaju minęła w mgnieniu oka.
Trochę zabawy komputerkiem pokładowym, obiadek, znowu trochę techniki
[nic nie popsuliśmy ;)], po czym kapitan poinformował Nas, że lądujemy.
Lot minął łatwo, szybko i przyjemnie, czego o odprawie w Dubaju powiedzieć nie można.
Tempo
panów w białych sukienkach z czerwonymi turbanami na głowie można
porównać do szybkości celników na przejściu granicznym Polska-Ukraina.
Nie obyło się bez zamieszania-dezinformacja obsługi lotniska sprawiła,
że miotaliśmy się między bramkami do odprawy. Koniec końców, ok.1:00
opuściliśmy lotnisko wraz z Panem, który zawiózł Nas do zabookowanego
przez Nas wcześniej hotelu. Wszystko ładnie, pięknie... ale różnica
temperatur między lotniskiem a tym co działo się poza, mieściła się w
granicach 20 stopni! Na zewnątrz było ok.35 st. plus ogromna wilgotność
powietrza. Witamy w Dubaju :)
W hotelu miłe zaskoczenie. Dostaliśmy lepszy pokój niż ten, za który płaciliśmy. Śmiało można
powiedzieć, że lepszy niż Nasz apartament ślubny. Chwila na małe
ogarnięcie, krótką rozmowę z rodzicami na skypie i o 3 w nocy możemy
przymknąć oko a nawet dwa. Cztery godziny później pobudka, małe
śniadanie i idziemy na podbój Dubaju. Pierwszą atrakcją był najwyższy
budynek świata Burj Khalifa, na który bilet wstępu zakupiliśmy przed
wyjazdem. Okazało się, że taras widokowy jest jedynie w jego połowie-na 452 metrze, co nie zmienia faktu, że widok robił wrażenie :)
Widok z Naszego balkonu (na którym spaliłem ostatniego papierosa)
Spaliśmy w dzielnicy Bur Dubai, hotel położony niedaleko metra, wiec postanowiliśmy, że do Burj Khalify dostaniemy się metrem. A tu przykra niespodzianka, jako że piątek jest dniem wolnym od pracy w świecie muzułamńskim (taka nasza niedziela), metro zamknięte. Żadnej informacji na drzwiach, wejściu... nic. No to jedziemy taryfą. Po drodze dowiedzieliśmy się, że metro dziś działa, ale dopiero od 14.00 - bez komentarza. BTW taksówki drogie nie są, ale lepiej brać taką z taryfikatorem, bo mogą człowieka przerobić na kilka dirhmów.
Zapraszamy na małą przejażdżkę taksówką po Dubaju.
Szeroko - 8 pasów w jedną stronę, przez zdecydowaną część podróży z pakistańskim taksówkarzem.
Największe akwarium, podwodne zoo i jeszcze jakieś dwa tytuły... w największym na świeci centrum handlowym Dubai Mall.
Cała historia budowy w pigułce.
Filmik z podróży windą Burj Khalifa 'At The Top'
At 'AT THE TOP' Burj Khalifa
Kissing at 452m above the ground :)
Dubai Mall z lotu ptaka
Było jeszcze kilka innych interesujących aut, ale w ruchu i nie nadążyłem z aparatem.
Siedmiogwiazdkowy hotel 'Burj Al Arab' - w wolnym tłumaczeniu 'Wieża Arabów' , niestety brak wolnych pokoi ;P
Miliony talerzy na dachach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz