Czołem! Dzisiaj dużo się działo: first day @ college, first day in work, ale usystematyzujmy.
Pobudka jak dotąd najwcześniejsza, bo 6,30. Ogarnięcie siebie, na śniadanie british sausages ( w białym wydaniu ), kawka i na bus stop. Po drodze spotykam jegomościa, którego pytałem o miejsce sprzedaży ticketów. Przywitanie i zaczepna rozmowa jak byśmy byli sąsiadami od lat. Kontynuję podróż na przystanek już w wyśmienitym nastroju ;) Jest bus, chce zakupić DayRidera, ale nie mogę, bo jest on dostępny dopiero od 9.00am. Muszę wziąć ticket zone`owy (3,40$). Jak się okazało Perth nie jest ewenementem na skalę światową i tak jak w pozostałych większych miastach - oczywiście chodzi o korki. Stawiam sobie pytanie zdążę czy nie na 9.00 do collegu?? W miarę zbliżania się do centrum korek co raz potężniejszy :/ A tu nagle niespodzianka - BUS LINE i cały korek zostaje po lewej stronie busa. Jestem na tyle wcześnie, że zakupuję sobie jeszcze coś na gaszenie pragnienia w trakcie zajęć.
W szkole dochodzi do konfrontacji... general english zaczyna dziś 8 osób (including me). Pozwolę sobie wymienić: Tieun (Korea), Yoshiro(Japan), Alex(Thailand), Prem(India), Kotono(Japan), Jan(Slovakia), Bastien(France) and Jacob(Poland). Sprawy organizacyjne trwają z pół godziny. Przychodzi kolej na test (by odkryć jakie moce w nas siedzą i do jakich grup nas dołączyć). Myślę sobie, że nie będę się przykładał, bo mnie dołączą do Advanced i będę się musiał skupiać na nauce. Test zrobiony, czytanie ze zrozumieniem, dwa listy do przyjaciela i konwersacja. Biorąc mnie na konwersację Kevin (dyrektor działu językowego) już mnie uświadomił, że mam bardzo dobry wynik z testu i czytania ze zrozumieniem. Jeszcze przed zasadniczą częścią konwersacji informuje mnie, że mogę sobie wybrać: Advanced czy Prepare for IELTS(tam jest poziom jeszcze wyższy). Więc odrazu mówię, że biorę Advanced!! Dziś tylko godzina zajęć. Wchodzę do sali do której mnie Kevin pokierował i słyszę HOW R U?? Where are you from?? Więc stres przed zjawiskiem zwanym "obcy w grupie" znika bezpowrotnie. Najwięcej pogadałem z Brian`em z Hong Kongu i tylko jego imię zapamiętałem. Za chwile dochodzi francuzka i coś tam angielskim z nieziemsko brzmiącym francuskim akcentem wypytuje. Za chwil kilka przypomina się jej, że jest w grupie inny Polak, ale często go nie ma. Może jutro się pojawi.. Zajęcia trochę dziwne bo całość po angielsku, ale kumam zdecydowaną większość. Nie można się wyłączać, bo ciężko później dojść o co chodzi. Godzina mija szybko i jestem wolny. Po dość długiej przerwie dzierżę w dłoni ponownie legitymację studencką! ;D Natychmiast zakupuję SmartRidera do autobusów, trainów i ferries. Działa on na zasadzie karty prepaid, doładowałem sobie 20$. Przy wsiadaniu przykłada się kartę do czujnika i przy wyjściu należy zrobić to samo. Jako że, posiadam legitkę i pojawia się na horyzoncie jakieś zatrudnienie postanawiam założyć konto. Wybieram ANZ Bank (ich bankomat najczęściej dotychczas mi w oczy wpadał). Cała procedura nie trwała siedmiu minut i konto założone. Karta ma przyjść pocztą do piątku. Opusczam Hay St z uśmiechem na twarzy. Zwarty i gotowy wsiadam w 288, wysiadam przy shopping centre, bo w lodówce zdecydowana przewaga światła. Powrót na kwaterę. Szybkie szamanie i do pracy na interview/test day. Spicy Corner Restaurant - Thai and Indian food. Mario wręcza mi uroczyście -czepek na łeb i uniform kuchenny. Brakuje mi słów co on w tej kuchni wyprawia... ogień pod sufit, przyprawy, których nazw nawet nie potrafię wymówić i tylko patelnie co chwile nowe i nowe i nowe. Na dowidzenia słyszę C YA TOMORROW at 6.00 Jacob. :) Więc jest i work! Po drodze do domu szukam jakiegoś czynnego shopu co by zaświętować i piwko sobie strzelić... jak na złość albo zamknięte, albo nie ma :/ Pozostaje mi drin z bimbru, który pędzi współlokator.