7 mar 2010

Citywalk.

Jestem na miejscu już kilka dni, zegar biologiczny dość szybko się przestawił na tutejszy czas. Mam już wynajęty pokój (na zadupiu, ale ważne, że z dostępem do sieci, 150m do przystanku autobusowego, do małego centrum handlowego może ze 400m - także tragedii nie ma). Przed rozpoczęciem "roku szkolnego" wypadałoby sprawdzić połączenie autobusowe z centrum. Sprawdzam na stronie tutejszego MPK co i jak z rozkładem i ticketami i w DROGĘ! Pierwsza zaduma... gdzie tu by zakupić bilet?? Pytam starszego Pana, który oczekuje na tym samy przystanku na busa - Gdzie się kupuje bilety? - Odpowiedź, z już dla mnie w większym stopniu zrozumiałym akcentem - u kierowcy. Wcześniej zapoznawszy się z opcjami ticketów, biorę DayRidera. 8.80$ za całodzienny, na jeden wypad nie dużo, ale tak 5 razy w tygodniu to już się nazbiera. Siadam i włączam stoper - ile będzie podróż trwała. Tłumu w busie nie ma, jakieś 30% miejsc siedzących zajęta. Po godzinie z minutami wysiadam w centrum Perth. Mijam jedną przecznicę i nie wierzę - jestem koło collegu :) Krótki spacer po Murray St., Hay St. i kilku mniejszych alei centrum - aparatu nie oszczędzam ;) Na tym zwiedzaniu i pstrykaniu kilka godzin schodzi jak z bicza strzelił. Pora wracać - po drodze wyskakuję z busa koło dużej galerii handlowej, by zakupić webovą camerę i ze dwie sztuki głośników do lapka. Gdzieś w galerii dopadł mnie "mały głód", wybór padł na kuchnię włoską - hawai pizza. Śmiem zaryzykować stwierdzenia, że jest lepsza niż w bystrzyckiej EKspansji. Obkupiony i zadowolony wracam na przystanek, sprawdzam busa - 15 min czekania - siadam i co?? i czekam ;P Za chwil kilka przychodzi jakiś aussie i siada koło mnie. Coś mi zaczyna nie pasować, mam słuchawki na uszach z włączonym hilltopem, ale ewidentnie dobiegają do mnie jakieś inne dźwięki - to ten aussie się produkuję do mnie. Ściągam słuchawki i proszę żeby powtórzył - HOW ARE YOU MATE?? Odpowiedź krótka ale treściwa - I`m fine and you? - Coś tam odpowiada, ale za wygraną nie daje i rozmowę ciągnie. Nie pozostało mi nic innego jak schować słuchawki do kieszeni i podjąć dłuższą konwersację. Po chwili na przystanek przychodzi afroamerykańska dziołcha i w bardzo aktywny sposób włącza się do dyskusji. O czym dyskusja?? o nieistotnych pierdołach, ale człowiek nie skończy rozpoczętej myśli i już się pojawia autobus. Niby pierdoła taka gadka na przystanku, ale przeze mnie odebrana bardzo pozytywnie.

Panie a ile tu Skyline`ów jeździ...

1 komentarz:

  1. Powodzenia Kuba :)
    Ciekawy ten Twój blog, będę tu często zaglądał. Mógłbyś napisać jak w zasadzie doszło do tego wyjazdu? Z tego co zaczynam się domyślać to jesteś na studenckiej wizie?

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń