No to lecim!! Z przesiadkami łącznie 29 godzin. Pierwszy lot z Poznania do Frankfurtu, nie chce mi się go nawet komentować. Była to pierwsza w moim życiu podróż samolotem, o ile to małe ustrojstwo na płycie lotniska można samolotem nazwać. Max liczba pasażerów 46... do autobusu więcej wchodzi. Miejsca na nogi i nad głową brakowało by nawet osobie postury pigmeja. Dodatkowe atrakcje w postaci niemałych turbulencji średnio pozytywnie mnie nastroiły na dalszą część podróży. Dzięki Bogu lot do Frankfurtu trwał tylko 1,5h więc szybko puściłem go w niepamięć. Lotnisko we Frankfurcie na początku mnie przytłoczyło, ale wszystko jest do ogarnięcia (zwłaszcza z mapką). Jakiś Mc Donald, kilka zigarettów, uzupełnienie płynów i zaraz odlot. Boeing 747- 400 standard zdecydowanie wyższy od tego shitu z Poznania. Zabawa multimedialnym kombajnem w oparciu pasażera przede mną wypełniła w znacznej części czas podróży. BA nawet udało mi się go zawiesić i chłopaczyna się musiał zrestartować ;P 11 godzin w powietrzu się trochę dłużyło, na dodatek taki żółty kolega, co obok mnie siedział miał baaaardzo ograniczony zasób słów w języku angielskim więc rozmowa odpadała.
Nad ranem wylądowalim w Hong Kongu, przy wyjściu z rękawa zauważyłem tabliczkę z moim nazwiskiem i jakąś kobitę, okazało się, że muszę podejść do stanowiska Cathay Pacific, by zaktualizować moj ticket.
Po załatawieniu formalności podjąłem decyzję, że nie będę siedział 6h przy Burger Kingu, itp. Wypełniłem jakiś wniosek do immigration i z lotniska wyszedłem. Wilgotność sięgająca chyba 100% daje popalić. Wyjazd pociągiem do centrum Hong Kongu wiązałby się z ryzykiem, iż mógłbym na kolejny lot nie wrócić. Pozwiedzałem sobie okolice portu lotniczego pieszo, kolejne konsumpcje - tym razem Burger King (może i żółci są mali, ale porcje w Kingu mają większe niż we wrocławskim). Do odlotu miałem jeszcze chwilę więc się podpiąłem pod 220V i WiFi i coś tam posurfowałem. Przyszła 15.00 i już przywoływali do odpowiedniego gate`u. Nie wiem czemu, ale jak zobaczyłem na tablicy przy bramce Perth jakiś taki uśmiech na twarzy mi się pojawił.
Podstawiony Airbus A-330 jeszcze lepszy niż Boeing, śjakiś taki nowszy. Tym razem udało się trawić na osobę władającą językiem angielskim - Australijczyk, ciężko było zrozumieć o co mu chodzi, ale w trakcie lotu jakoś szybciej zaczęło do mnie docierać co mówca miał na myśli.
7 godzin lotu z hakiem i FINALLY lądujemy w Perth!!
Odprawa bez najmniejszych problemów, dzięki temu, że zadeklarowałem some medicines w karcie, poprosili mnie do innego stanowiska odprawy, przy którym kolejka liczyła AŻ 2 osoby. Torba poszła w rentgen i byłem wolny.
Wychodząc do ogólnodostępnej części lotniska wypatrywałem Marka, który miał mnie odebrać. Rozglądam się po ławkach i widzę karteczkę "KUBA PL" patrzę na osobę - jest i Marek z małżonką :) Wychodzimy z lotniska 23 z minutami, a tu 36 gradiusów - shock!
Sumując całą podróż - bez problemów i wszystko tak jak było ustalone.
Nad ranem wylądowalim w Hong Kongu, przy wyjściu z rękawa zauważyłem tabliczkę z moim nazwiskiem i jakąś kobitę, okazało się, że muszę podejść do stanowiska Cathay Pacific, by zaktualizować moj ticket.
Po załatawieniu formalności podjąłem decyzję, że nie będę siedział 6h przy Burger Kingu, itp. Wypełniłem jakiś wniosek do immigration i z lotniska wyszedłem. Wilgotność sięgająca chyba 100% daje popalić. Wyjazd pociągiem do centrum Hong Kongu wiązałby się z ryzykiem, iż mógłbym na kolejny lot nie wrócić. Pozwiedzałem sobie okolice portu lotniczego pieszo, kolejne konsumpcje - tym razem Burger King (może i żółci są mali, ale porcje w Kingu mają większe niż we wrocławskim). Do odlotu miałem jeszcze chwilę więc się podpiąłem pod 220V i WiFi i coś tam posurfowałem. Przyszła 15.00 i już przywoływali do odpowiedniego gate`u. Nie wiem czemu, ale jak zobaczyłem na tablicy przy bramce Perth jakiś taki uśmiech na twarzy mi się pojawił.
Podstawiony Airbus A-330 jeszcze lepszy niż Boeing, śjakiś taki nowszy. Tym razem udało się trawić na osobę władającą językiem angielskim - Australijczyk, ciężko było zrozumieć o co mu chodzi, ale w trakcie lotu jakoś szybciej zaczęło do mnie docierać co mówca miał na myśli.
7 godzin lotu z hakiem i FINALLY lądujemy w Perth!!
Odprawa bez najmniejszych problemów, dzięki temu, że zadeklarowałem some medicines w karcie, poprosili mnie do innego stanowiska odprawy, przy którym kolejka liczyła AŻ 2 osoby. Torba poszła w rentgen i byłem wolny.
Wychodząc do ogólnodostępnej części lotniska wypatrywałem Marka, który miał mnie odebrać. Rozglądam się po ławkach i widzę karteczkę "KUBA PL" patrzę na osobę - jest i Marek z małżonką :) Wychodzimy z lotniska 23 z minutami, a tu 36 gradiusów - shock!
Sumując całą podróż - bez problemów i wszystko tak jak było ustalone.
Widoczki w Hong Kongu byłyby o niebo lepsze gdyby nie te chmurska wiszące tuż nad miastem :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz