17 mar 2010

Chillin next to Swan River

Kolejny słoneczny dzień minął... W szkole z godziny na godzinę co raz lepiej. Spotkałem kolejnego reprezentanta ojczyzny - Przemek z Krakowa. Ustawiliśmy się na piwko po zajęciach. Jako, że Prem też nic szczególnego do roboty nie miał, to wybrał się z nami. Nie powiem, ale śmiesznie się rozmawia po angielsku z osobą, która pochodzi z Polski - robiliśmy to tylko ze względu na Prema. Nie ukrywam, ale nie mieliśmy najmniejszych problemów z komunikacją - może dzięki piwku?? W każdym bądź razie przy słoneczku, "delikatnym" wiaterku tuż przy rzece Swan poruszaliśmy tematy ważniejsze i te mniej istotne. Prem ma dość dziwną obsesję - co nie zobaczył (motor, diabelski młyn, Mercedesa)- krzyczał, żeby mu zdjęcie zrobić. Jak chciał by naszą trójkę uwiecznić zgarniał ludzi z chodnika i przekazywał im photoshota. Tym sposobem dosiadła się do nas na chwilę dwójka studentów (Niemka i jakiś skośnooki Mrozu). Po dwóch godzinach niestety trzeba było się zbierać, bo Mario by mi nie wybaczył ;) Plan jest taki, by w ciągu najbliższych dni zwołać większą ekipę i pod tymi palmami razem krzyknąć CHEERS!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz